http://www.konferencjewilcza.pl ogromnie nieledwie jakby pękaty

Kto kradnie książki względnie wypożyczonych nie zwraca, w tego ręku niech książka zamieni się w jadowitego węża. Niechaj go tknie szlag oraz porazi jego członki. Wrzeszcząc wniebogłosy, niechaj błaga o łaskę tudzież niech żyje w męczarniach, póki jego sylwetka nie zgnije. Mole niech zżerają jego trzewia jak robak śmierci, jaki przenigdy nie umiera. A gdy stanie tłumaczenia przysięgłe na Sądzie Ostatecznym, niechaj pochłonie go gorliwość piekielny. Napis w bibliotece klasztoru San Pedro w Barcelonie, cytowany w środku Alberto Manguelem Rozpakowali książkę, papier leżał na krześle obok. Żadne spośród nich nie zauważyło, kiedy Meggie weszła aż do biblioteki. Elinor pochylała się ponad jednym z pulpitów, obok niej stał Mo. Odwróceni byli plecami aż do drzwi. – Nie aż do wiary. Myślałam, że nie istnieje nuże ani niejaki sztuka – mówiła właśnie Elinor.

Krążą niesamowite historie na kwestia tej książki. Pewien antykwariusz, tuż przy którego notorycznie byt kupuję, opowiadał mi, iż zanim kilku laty skradziono mu trójka egzemplarze, tudzież to tego samego dnia. Identyczną historię opowiedziało mi dwóch księgarzy. U mnie każda lektura jest poniżej dobrą opieką – odparła Eli-nor obrażonym tonem. – Świetnie o tym wiesz. To moje dzieci, moje atramentowoczarne dzieci, pielęgnuję je, troszczę się o nie. Nie dopuszczam aż do ich kartek światła słonecznego, odkurzam je zaś bronię przed zachłannymi molami książkowymi i brudnymi palcami. Ta publikacja znajdzie się na honorowym miejscu i pies z kulawą nogą nie ujrzy jej na oczy, póki jej nie odbierzesz. Nie przepadam za gośćmi w mojej bibliotece. Zostawiają ale wręcz w moich biednych książkach odciski palców i skórki od czasu sera. A abstrahując od tym, kiedy wiesz, mam wielce drogi platforma alarmowy. Ławki płonęły pochodnie wetknięte w ziemię.
Następne dwoje paliły się pomiędzy trawnika, rzucając niespokojne cienie tańczące w trawie niby słudzy, których Smolipaluch wezwał na tę okazję z jakiegoś mrocznego świata. On sam stał nagi aż do pasa, jego cera była blada, tak samo kiedy księżyc wiszący od początku do końca ponad dachem domu Elinor, w pewnym sensie zaś jego osoba zjawił się na przedstawienie. Gdy Meggie wychynęła spośród ciemności, Smolipaluch skłonił się jej nisko. – Proszę pochwycić miejsce, piękna panienko! – zawołał, przekrzykując muzykę. – Wszystko czeka tylko na ciebie. Meggie zakłopotana usiadła na ławeczce i się rozejrzała. Na leżaku nieporuszony dwie butelki spośród ciemnego szkła, które widziała wcześniej w torbie Smolipalucha. W jednej byt połyskiwało bladawo, w pewnej mierze Smolipaluch napełnił ją księżycową poświatą. Pomiędzy drewnianymi deseczkami leżaka tkwiło spośród dziesięć zapasowych pochodni z głowniami owiniętymi białą watą, tudzież niedaleko magnetofonu stało wiadro i nadęty wazon – Meggie przypomniała sobie, iż widziała go w holu. Spojrzała przelotnie na okna domu. W pokoju Mo było ciemno, widocznie jeszcze pracował, przecież kondygnacja poniżej Meggie zobaczyła Elinor stojącą niedaleko oknie w oświetlonym pokoju. Gdy wprost przeciwnie Meggie zerknęła w jej kierunku, Elinor zaciągnęła zasłony, w pewnym sensie wyczuła ten wzrok, tymczasem jej cień w dalszym ciągu odcinał się ciemno odkąd bladożółtych zasłon. – Słyszysz kiedy cicho? – powiedział Smolipaluch, wyłączając magnetofon. Cisza nocna wypełniła uszy Meggie jak wata. Żaden kartka nie drgnął, słychać było nic bardziej błędnego trzask płonących pochodni a granie świerszczy. Smolipaluch spośród powrotem włączył muzykę. Umówiłem się na dzień dzisiejszy spośród wiatrem – powiedział

Comments are closed.